wtorek, 20 stycznia 2015

światło

Bóstwo solarne. Na razie najmłodszy z panteonu bóstw mitologicznych. Każda religia ma i miała swojego Jezusa i każdy ma ten sam życiorys - zmartwychwstał i po 3 dniach poszedł do nieba zbawiając wszystkich. Jak ktoś czuje "powołanie" do życia służąc  to znaczy że stał się ofiarą opętania lucyferycznego (anioł światła). Jest to iluzja służenia . Oślepienie światłem lucyferycznym brane za źródło boskości. Trochę jeszcze czasu upłynie zanim ludzie porzucą swoje iluzje i zrozumieją że żaden  nie jest im do szczęścia potrzebny tylko oni sami. Cóż niektórzy boją się życia ,świata ,problemów życia codziennego i uciekają tam gdzie decyzje podejmują za nich inni.Jest to też podyktowane brakiem pomysłu na życie, łatwiej wierzyć w coś co nie istnieje i wmawiać sobie że to coś tak chciało. Dla mnie to głupota ale to moja opinia i wara innym od oceniania jej. Mądrze piszesz dlatego zastanawiam się dlaczego Ty przyjmujesz to co jest w ewangeliach i to co twierdzą mistycy za prawdę ? Nie potrafię tego zrozumieć jak można jednocześnie uznawać materialny świat i jego prawa fizyki a jednocześnie wierzyć, że ktoś chodził po wodzie lub rozstąpił morze. To jest niemożliwe, całe pismo święte i mistyków są pełne absurdów, opisów czynów i zjawisk jakie są w naszym świecie całkowicie nieprawdopodobne. Czy to nie dyskredytuje  jako zbioru mitów równego mitologi afrykańskiej ? Zgadzam się, że można się kierować w życiu zasadami i wartościami tam przekazanymi, ale nie można tego traktować jako prawdy, faktów.  ma wartość jako etyka, ale nie jako opis powstania świata i człowieka, opis rzeczywistości i zbiór prawd historycznych.Cóż niektórzy boją się życia ,świata ,problemów życia codziennego i uciekają tam gdzie decyzje podejmują za nich inni.Jest to też podyktowane brakiem pomysłu na życie, łatwiej wierzyć w coś co nie istnieje i wmawiać sobie że to coś tak chciało. Dla mnie to głupota ale to moja opinia i wara innym od oceniania jej. Byłem dziś u spowiedzi, po 18 latach. Współczuję tym, którzy nie rozumieją decyzji kobiet wybierających życie zakonne. Życzę Wam doświadczenia miłości , przy niej strach i chciwość są malutkie. Kto pokocha ten czerpie szczęście ze służby drugiemu człowiekowi. Ja juz raczej do zakonu nie pojde, bo mam 43 lata i dzieci do wychowania...kilka zakonnic znalam i znam nadal, za przescieradlo nie robilam wiec nie wiem z kim sypialy, ale podziwiam je za ich decyzje, zyciowy wybor...ja zdrowa kobieta seksu porządam prawie jak powietrza...jak one to znosza?!? Ja bym nie wytrzymala...a na dodatek ostatnio baaardzo mi sie podoba wikary z naszej parafii.. Błagam o odrobinę szacunku dla tych, którzy mieli odwagę zaufać ! Nie drwij z nich głupcze, bo nie znasz ani Boga ani siebie samego! Chyba tylko człowiek mający "...zamiast serca twardy głaz ...", może szydzić z tych, którzy niejednokrotnie zamiast próżnego życia w dostatkach i wygodzie, wybrali służbę miłości i poświęcenia innym. To zawsze wymaga odwagi, odpowiedzialności, konsekwencji i Głupiec to ten, kto wydaje osądy o drugim, nie znając człowieka o którym mówi. Głupiec to także ten, kto twierdzi że  nie istnieje, choć sam nigdy nie miał w sobie tyle odwagi by spróbować przekonać się osobiście czy ON JEST? A tak na marginesie , daję sobie sprawę, że moje przekonywania kogokolwiek do istnienia Boga nie mają o tyle sensu, że Boga umysłem czy też intelektualnie nie da się ogarnąć czy zrozumieć. Ale jeśli przyjąć, tak na logikę założenie, że prawdą jest co napisano w Ewangeliach, oraz że to co zapisali na przestrzeni wieków mistycy kościoła w tym  i że ON jest  żywym, to z tego należałoby wyciągnąć wniosek, że powinna istnieć możliwość kontaktu z NIM. Tym bardziej, że jak piszą jest ojcem - stwórcą nie tylko świat ale, przede wszystkim naszych dusz, co by teoretycznie oznaczało że jesteśmy jego dziećmi, przynajmniej w zakresie duchowym. Stąd logika słów znanej wszystkim modlitwy którą podał apostołom Jezus "Ojcze nasz..." , nie "ojcze mój' ale "Ojcze nasz". Skoro tak, to kochający Ojciec powinien odpowiedzieć na wołanie każdego swojego dziecka, zwłaszcza takiego które się pogubiło. Czyż kochająca matka, jak jej się zgubi dziecko w supermarkecie, nie porzuca wózka i nie biegnie między regały i nie szuka swego dziecka? Tak samo powinien zachować się Bóg w stosunku do nas. I teraz każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce być odnaleziony. Jeśli tak, to zachowaj się jak dziecko zgubione w supermarkecie i wołaj całą swoją duszą "Boże zgubiłem się, przyjdź do mnie, ratuj mnie!" Nie znam nikogo, kto pozostał bez JEGO odpowiedzi na takie wołanie.